Dziewczyna, lat 18. Mądra i wrażliwa istota. Utalentowana
artystycznie. Chciała zostać aktorką. Mając 16 lat przyszła wraz z mamą, by zapisać
się na zajęcia teatralne. Stała za plecami mamy i nieśmiało spoglądała
prowadzącej w oczy. Matka powiedziała do prowadzącej teatr: „wymyśliła sobie,
że chce być aktorką, nie umiem wybić jej tego z głowy, więc postanowiłam, żeby
spróbowała.” Dziewczyna dołączyła do zespołu teatralnego. Była zjawiskowa w
swojej autentyczności, kreatywności i pracowitości. Bardzo dojrzała jak na swój
wiek. Z czasem zaczęła jednak niknąć w oczach, słabnąć. Podczas szczerej
rozmowy z prowadzącą powiedziała, że matka postanowiła zapisać ją na dwa języki
obce, dodatkowe korepetycje z biologii i chemii, ponieważ uznała, że najlepiej
dla nie będzie, gdy zostanie lekarzem. Zawód prestiżowy i dobrze płatny.
Aktorstwo, to według matki zwykła fanaberia. Dziewczyna tak nie uważała. Robiła
wszystko, co w jej mocy, aby zadowolić wymagania matki. Tylko w ten sposób
mogła uczestniczyć w tym, co sprawia jej przyjemność:
w zajęciach teatralnych. Matce
to nie wystarczało. Gdy na świadectwie pojawiła się ocena dobra, a nie bardzo
dobra, matka uznała, że zajęcia teatralne odciągają córkę od nauki. Postawiła
ultimatum: „wszystkie oceny bardzo dobre, albo kończysz z teatrem”. Córka
dzielnie godziła naukę, dodatkowe korepetycje i zajęcia teatralne, które
również wymagały od niej dużego zaangażowania. Gdy córka spóźniała się do domu,
matka często nie otwierała jej drzwi. Dziewczyna głodna i zmęczona po całym
dniu wysiłku w szkole, po zajęciach pozalekcyjnych i próbach w teatrze wołała z
płaczem prosząc o wpuszczenie jej domu, przepraszając z całych sił za
spóźnienie. Nic to nie dało.
Córka spała pod domem. Gdy miała choć trochę siły,
wspinała się po murze, by wejść przez okno do swojego pokoju. Na drugi dzień
matka witała ją lawiną pretensji, oskarżeń i wyzwisk.
Do tego dołączał się
ojciec, wyzywając dziewczynę od ladacznic. Dziewczyna mimo tych głęboko
krzywdzących upokorzeń nie poddawała się. Nadal starała się realizować
oczekiwania rodziców, mając nadzieję, że gdy ich w końcu zadowoli, otrzyma wsparcie
i zgodę na to, by mogła spokojnie rozwijać się artystyczne. Prowadząca teatr
wspierała dziewczynę, wskazując możliwe rozwiązania. Dziewczynka próbowała
rozmawiać z rodzicami, pisała do nich listy, poprosiła, by zapisali ją do
psychologa. Na nic te wysiłki. „Psycholog?! To hańba dla rodziny!”-krzyczała
matka. Koniec z tym twoim teatrzykiem”. Zakaz był nieodwołalny. Dziewczynie w
jednej chwili zawalił się cały świat. Podniosła się z tego. Oddała się w pełni
nauce. Emocjonalną pustkę zaczęła wypełniać kontaktami wirtualnymi. Poznała
chłopaka, podobnego do niej, ale ogarniętego mrokiem. Pisał o samookaleczaniu –
to według niego było lekarstwem na wewnętrzny ból. Wciągnął dziewczynę w swój
krwawy świat, zauroczył. Próbowała tego, co on. By uśmierzyć swój ból i
zaimponować jemu. Pojawiła się obsesja na jego punkcie. Dawał jej to, czego nie
otrzymywała od rodziców: zainteresowanie, uczucie, zrozumienie, akceptację – w
wydaniu patologicznym, ale dla okaleczonej przez rodziców dziewczyny –
zbawiennym. Gdy się nią znudził, zaczął ją od siebie odsuwać, dla rozrywki
bawić jej uczuciami, manipulować. Dziewczyna była zdolna do wszystkiego, by on „kochał
ją” tak jak wtedy, gdy się poznawali. Matka zauważyła, że córka ma problem. Córka
opowiedziała wszystko matce. Matka wywrzeszczała: „sama jesteś sobie winna,
głupia jesteś, jedziemy do lekarza, chcę wiedzieć czy nie jesteś w ciąży”. Tak gigantyczny stres stał się dla dziewczynki
nie do wytrzymania. Podjęła próbę samobójczą. Potem kolejną i kolejną… Nie
chciała umierać. Pragnęła nie czuć bólu i być kochaną. Matka zaaferowana sobą
nie widziała, że jej dziecko umiera.
Pomiędzy próbami samobójczymi i kontaktami z wirtualnym chłopakiem
dziewczyna intuicyjnie zwróciła się do swojego dobrego, realnego kolegi i prowadzącej
zajęcia teatralne. Rozmowa i wsparcie z ich strony pomagały dziewczynie. Granica
między życiem i śmiercią, na jakiej znalazła się dziewczyna, spowodowała, że
matka przez moment spojrzała na nią ciepłym wzrokiem, ujrzała jej stan. Zrozumiała,
że terapia jest jedynym ratunkiem dla jej dziecka. Według tej matki problem
tkwi w dziecku, a nie w niej.
U podłoża toksyczności rodziców leżą między innymi ich zaburzenia,
frustracje, nieuświadomione kompleksy, toksyczne środowisko, w którym byli wychowywani.
Matka z tego opowiadania pragnęła, by jej córka osiągnęła to, czego ona z
różnych powodów nie mogła. Dziecko było dla niej narzędziem do samoulepszania. Matka
realizowała swoje ambicje nie widząc w dziecku odrębnego człowieka, nie widząc
jego uczuć i potrzeb.
Niestety bardzo często dzieci są narzędziem w rękach rodziców,
workiem treningowym, w którym wyładowują swoje napięcia. Bezbronne dzieci
przyjmują rodziców bezkrytycznie. Rozwijają się w zabójczym środowisku,
umierają po cichu z przekonaniem, że takie patologiczne relacje są czymś
normalnym. Wyrastają na kopie swoich rodziców, nie posiadając własnej tożsamości
idą przez dalsze życie powielając schematy wyniesione z rodzinnego domu. I tak
powstaje błędne koło cierpienia, w wyniku, którego społeczeństwo zwiększa się o
sfrustrowanych nauczycieli, którzy powinni być ogrodnikami, lekarzy, którzy
powinni być muzykami czy o muzyków, którzy powinni być prawnikami. Powinni być
tym, kim czują, że chcą być.
Mamy wpływ na swoje życie. Toksyczna rodzina nie jest
wyrokiem.
Młodzi ludzie, bądźcie
czujni na destrukcyjne działania swoich rodziców. Wiem, że przeglądacie sieć w
poszukiwaniu wsparcia, w poszukiwaniu ludzi, którzy mają podobne problemy do
Was. I bardzo dobrze. Szukajcie środowisk, które są w stanie udzielić Wam
pomocy. Czytajcie mądrą literaturę. Uważajcie przy tym, by były to osoby/środowiska/lektury
wiarygodne i nieogarnięte mrokiem – jak w przypadku dziewczyny z opowiadania.
Nauczyciele bądźcie uważni na swoich podopiecznych. Nie bagatelizujcie
niepokojących sygnałów. Bądźcie uważni w relacji z rodzicami, bo bardzo często
źródłem problemów dzieci są ich rodzice. Osoby toksyczne bywają mistrzami
manipulacji i stwarzają wrażenie osób wysoce kompetentnych i zrównoważonych.
Jeśli macie wątpliwości wczytajcie się w oczy – w nich widać wszystko.
Wy, jako nauczyciele, opiekunowie macie wpływ na przyszłość
swoich podopiecznych.
Polecam artykuły: https://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,246,toksyczni-rodzice.html